czwartek, 5 marca 2015

1. Growing pains.



 1. Growing pains.

 


    To był kolejny topiący ją w mroku i samotności dzień. Szarość była wszędzie, wypełniając dzień po brzegi. Ciężko było jej znaleźć punkt zaczepienia, by móc się szczerze uśmiechnąć. Co teraz mogła powiedzieć o szczęściu? Czym ono dla niej było? Straciła wszystko, na czym zależało jej najbardziej. Sens w życiu, jaki obrała sobie trzy lata temu ulotnił się, a jedynym co po nim zostało, był siarczysty ból przeszywający jej zmęczone ciało. Kołysała się nieprzytomnie po ulicy, jak wiele jeszcze zdoła znieść? Jak wiele przeszkód los jeszcze przygotował na jej drodze? Miała już dość życia w nieustającej ciemności.. Co jeszcze miała zrobić, by to zakończyć?
Wracała właśnie z pracy. Złożyła wypowiedzenie i przysięgła sobie, że już nigdy nie pozwoli na to, by ta sytuacja się powtórzyła. Wolnymi krokami stąpała po chodniku prowadzącym przez most nad rozciągniętą autostradą.
- A gdyby tak.. – szepnęła. Nagle poczuła silne uderzenie w ramię. Spojrzała anemicznie w stronę sprawcy.. Był to zamyślony brunet.
- Wybacz.. – mruknął otwierając szerzej oczy. – Zamyśliłem się..
- To ja przepraszam, nie patrzyłam gdzie idę..
Uszła kilka kroków i zatrzymała się, aby podejść do barierki. Złapała się jej oburącz i zaczęła na nią wchodzić, by po chwili na niej usiąść. Przyglądała się swoim stopom, które zwisały nad autostradą, a pędzące po niej samochody zaczęły trąbić.
- Boże drogi! – zauważył przerażoną kobietę, która zasłaniała sobie usta dłonią. – Dziecko, co Ty robisz?! – krzyknęła. Słysząc to obejrzał się gwałtownie i dostrzegł siedzącą na barierce brunetkę.
- Zaczekaj! – krzyknął i pobiegł w jej kierunku. Zerknęła w jego stronę i zobaczyła tego samego chłopaka, na którego wpadła.. – Nie rób tego.. – wydyszał łapiąc oddech po szybkim biegu.
- Dlaczego ? – spytała beznamiętnie i znowu spojrzała w dół, a potem na błękitne niebo. – Po co mam żyć, skoro nie mam już powodu, aby dalej oddychać..
- Ja też nie mam już siły, by oddychać. Ale proszę, uwierz mi! Śmierć tego nie zmieni! Skarze Cię tylko na wieczne cierpienie…
- A czy to cierpienie, którego teraz doświadczam nie jest wieczne? – spytała spokojnie. Jej głos był wyprany z emocji, a spojrzenie spokojne.
- Nie. – odpowiedział szybko. – Ono w końcu minie. Jest sposób, aby to minęło.. Chcesz już zawsze odczuwać to, co czujesz teraz?
- Nie.. – wyszeptała i ponownie spojrzała w dół. – Pomóż mi.. – jęknęła i spojrzała mu w oczy, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
- Chodź tutaj.. – brunet wyciągnął do niej ręce i podszedł bliżej. Złapała się kurczowo jego szyi i mocno przytuliła. Pomógł jej zejść, a gdy tylko jej nogi zetknęły się z ziemią, zrobiły się miękkie jakby z waty i załamały się pod nią. Rozpłakała się ukrywając twarz w zagłębieniu szyi bruneta.
- Shh… Już dobrze. – Przytulając ją czule do siebie, przykucnął i usiadł na chodniku pozwalając jej się wypłakać. Zaczął kołysać ją delikatnie w swoich ramionach i nucić jakąś spokojną melodię. Kiedy trochę się uspokoiła, pomógł wstać. Podniosła na niego wzrok i zamrugała nerwowo.
- Dziękuję… - szepnęła niepewnie.
- Zrobiłbym to jeszcze raz, gdyby zaszła taka potrzeba. – założył jej niesforny kosmyk włosów za ucho i uśmiechnął się blado. Dziewczyna ponownie się do niego przytuliła, a on objął ją i zaczął gładzić jej włosy.
- Zabierz mnie do domu..