1. Growing pains.
To był
kolejny topiący ją w mroku i samotności dzień. Szarość była wszędzie,
wypełniając dzień po brzegi. Ciężko było jej znaleźć punkt zaczepienia, by móc
się szczerze uśmiechnąć. Co teraz mogła powiedzieć o szczęściu? Czym ono dla
niej było? Straciła wszystko, na czym zależało jej najbardziej. Sens w życiu,
jaki obrała sobie trzy lata temu ulotnił się, a jedynym co po nim zostało, był
siarczysty ból przeszywający jej zmęczone ciało. Kołysała się nieprzytomnie po
ulicy, jak wiele jeszcze zdoła znieść? Jak wiele przeszkód los jeszcze
przygotował na jej drodze? Miała już dość życia w nieustającej ciemności.. Co
jeszcze miała zrobić, by to zakończyć?
Wracała
właśnie z pracy. Złożyła wypowiedzenie i przysięgła sobie, że już nigdy nie
pozwoli na to, by ta sytuacja się powtórzyła. Wolnymi krokami stąpała po
chodniku prowadzącym przez most nad rozciągniętą autostradą.
- A gdyby
tak.. – szepnęła. Nagle poczuła silne uderzenie w ramię. Spojrzała anemicznie w
stronę sprawcy.. Był to zamyślony brunet.
- Wybacz.. –
mruknął otwierając szerzej oczy. – Zamyśliłem się..
- To ja
przepraszam, nie patrzyłam gdzie idę..
Uszła kilka
kroków i zatrzymała się, aby podejść do barierki. Złapała się jej oburącz i
zaczęła na nią wchodzić, by po chwili na niej usiąść. Przyglądała się swoim
stopom, które zwisały nad autostradą, a pędzące po niej samochody zaczęły
trąbić.
- Boże
drogi! – zauważył przerażoną kobietę, która zasłaniała sobie usta dłonią. –
Dziecko, co Ty robisz?! – krzyknęła. Słysząc to obejrzał się gwałtownie i dostrzegł
siedzącą na barierce brunetkę.
- Zaczekaj!
– krzyknął i pobiegł w jej kierunku. Zerknęła w jego stronę i zobaczyła tego
samego chłopaka, na którego wpadła.. – Nie rób tego.. – wydyszał łapiąc oddech
po szybkim biegu.
- Dlaczego
? – spytała beznamiętnie i znowu spojrzała w dół, a potem na błękitne niebo. –
Po co mam żyć, skoro nie mam już powodu, aby dalej oddychać..
- Ja też
nie mam już siły, by oddychać. Ale proszę, uwierz mi! Śmierć tego nie zmieni!
Skarze Cię tylko na wieczne cierpienie…
- A czy to
cierpienie, którego teraz doświadczam nie jest wieczne? – spytała spokojnie.
Jej głos był wyprany z emocji, a spojrzenie spokojne.
- Nie. –
odpowiedział szybko. – Ono w końcu minie. Jest sposób, aby to minęło.. Chcesz
już zawsze odczuwać to, co czujesz teraz?
- Nie.. –
wyszeptała i ponownie spojrzała w dół. – Pomóż mi.. – jęknęła i spojrzała mu w
oczy, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach.
- Chodź
tutaj.. – brunet wyciągnął do niej ręce i podszedł bliżej. Złapała się kurczowo
jego szyi i mocno przytuliła. Pomógł jej zejść, a gdy tylko jej nogi zetknęły
się z ziemią, zrobiły się miękkie jakby z waty i załamały się pod nią.
Rozpłakała się ukrywając twarz w zagłębieniu szyi bruneta.
- Shh… Już
dobrze. – Przytulając ją czule do siebie, przykucnął i usiadł na chodniku
pozwalając jej się wypłakać. Zaczął kołysać ją delikatnie w swoich ramionach i
nucić jakąś spokojną melodię. Kiedy trochę się uspokoiła, pomógł wstać.
Podniosła na niego wzrok i zamrugała nerwowo.
- Dziękuję…
- szepnęła niepewnie.
- Zrobiłbym
to jeszcze raz, gdyby zaszła taka potrzeba. – założył jej niesforny kosmyk
włosów za ucho i uśmiechnął się blado. Dziewczyna ponownie się do niego
przytuliła, a on objął ją i zaczął gładzić jej włosy.
- Zabierz
mnie do domu..