Tytuł: Toy Joy.
Zespół: Teen Top
Bohaterowie: Byunhun, Changhyun, Joy, Anna.
Długość: Chaptered
Rodzaj: AU, Fantasy, Romans, Obyczaj
Toy Joy.
Rozdział 1.
Dziś, tak jak
każdego dnia, wyszedł wcześnie rano po to aby mieć świeże pieczywo na
śniadanie. Przy okazji przewietrzył umysł, aby móc trzeźwo myśleć. Po drodze
spotkał sąsiada z naprzeciwka, który wydawał mu się całkiem w porządku, jednak
wolał nie ryzykować i trzymać się na dystans.
- Hej – zagadał brunet – mieszkasz naprzeciwko mnie, prawda?
– spytał z uśmiechem. – Może wpadniesz do mnie na kawę i się poznamy?
Byunhun spojrzał na niego spod czarnych rzęs i
przeanalizował dokładnie jego propozycję. Jednak odpowiedź była zbyt oczywista.
- Nie mogę, przepraszam – kontynuował – nie mieszkam sam.
- Och, to nie problem! – uśmiechnął się i klepnął blondyna w
ramię – Możecie przyjść razem, widziałem Was jak się wprowadzaliście. Twoja
dziewczyna jest naprawdę śliczna.
W blondynie coś się zagotowało. Był pewien, że dokładnie
sprawdził, czy na pewno nie ma możliwości, aby ktoś zobaczył jak wnosił ją do
mieszkania. Zmarszczył brwi i zamyślił się przez chwilę tracąc kontakt z
rzeczywistością. Z rozmyślań wyrwał go głos wciąż towarzyszącego mu bruneta.
- Tak w ogóle, to Changhyun jestem.
- Byunhun, albo po prostu L.Joe. – odparł z grzeczności.
- Na mnie znajomi wołają Ricky, miło mi Cię poznać. A Twoja
dziewczyna? Jest teraz w domu? – zajrzał Byunhunowi przez ramię, co lekko
rozzłościło chłopaka i zatrzasnął uchylone za swoimi plecami drzwi. Ricky
zawstydził się i podrapał w tył głowy.
- Jest i śpi. – uciął krótko L.Joe. – Nie jest jeszcze przyzwyczajona
do tego otoczenia i tego klimatu, przylecieliśmy z Seulu.
- Rozumiem. W każdym bądź razie jakbyście mieli ochotę, to
wpadnijcie do nas. – na twarzy bruneta ponownie pojawił się uśmiech.
- Do nas? – powtórzył lekko zaskoczony Byunhun.
- Tak, mieszkam z dziewczyną. Ana na pewno chętnie Was
pozna, więc serdecznie zapraszamy.
- Dzięki… Hm.. Może kiedyś skorzystamy, a teraz wybacz, ale
naprawdę muszę iść. – skinął głową i zwinnie wślizgnął się do mieszkania tak,
aby Ricky zbyt wiele nie zobaczył.
- Co tam skarbie? – szatynka o brązowych oczach wyjrzała z
mieszkania i uśmiechnęła się do bruneta. – Rozmawiałeś z tym nowym sąsiadem?
- Ta.. Trochę dziwny koleś… - podsumował brunet. – Nie
ważne. – machnął ręką i weszli do mieszkania.
Byunhun rozpakował zakupy i zjadł szybkie śniadanie.
Pozmywał i oparł się na wyprostowanych dłoniach o blat szafki. Spojrzał w
stronę drzwi znajdujących się po drugiej stronie kuchni. Były zamykane na dwa
zamki, w kolorze ciemnego dębu. Westchnął ciężko wypuszczając powietrze z płuc,
po czym odbił się od blatu i powolnym krokiem ruszył w ich kierunku. Wyjął z
kieszeni swetra nieduży, dodatkowy pęczek kluczy i przekręcił zwinnym ruchem
oba zamki. Wszedł do środka i zamknął się tam.
Pomieszczenie to było lekko schłodzone, a powietrze wilgotne
i świeże. Kiedy wchodziło się tutaj, miało się odczucie przebywania w lesie. Na
ścianach plątał się dziki bluszcz, który sięgał nawet sufitu, a zamiast dywanu
podłoga usłana była zieloną, miękką trawą. Na samym środku stał wielki marmurowy
blat, którego już praktycznie nie było widać. Ułożona była na nim dziewczyna o
piaskowych włosach, które jak welon spływały w dół blatu. Miała na sobie
zieloną sukienkę, której długość nie miała końca. To właśnie ta sukienka była
rosnącą w tym pokoju trawą i dzikim bluszczem. Serce dziewczyny podłączone było
do niedużej, szklanej szkatułki, w której znajdował się jasnozielony płyn, a
maska tlenowa na jej twarzy ciągnęła się do szklanego pojemniczka zawieszonego
na haczyku zamontowanym na suficie. Pojemniczek ten wypełniony był podmuchem
wiatru i płatkami białych róż. Rzucając okiem na wszystko, by sprawdzić, czy
każdy choćby najmniejszy szczegół jest jak należy uśmiechnął się i podszedł
bliżej śpiącej dziewczyny.
- Jeszcze trochę… - wyszeptał gładząc opuszkami palców jej
delikatny, porcelanowy policzek. – Wytrzymaj… - posmutniał i spojrzał na prawie
całkowicie zarośnięte bluszczem okno. Westchnął i podszedł do niego, aby je na
moment odsłonić i spojrzeć na to, co widać za szybą. Miał przed sobą
rozciągający się ocean, uśmiechnął się blado i spojrzał na dziewczynę. Poprawił
jej pojemnik z płatkami róż i skierował swoje kroki do wyjścia.
Zakluczył drzwi i poszedł do salonu, gdzie zajął miejsce na
kanapie i ukrył twarz w dłoniach. Po jego głowie plątało się tylko jedno
pytanie… „Co teraz?” Wtem po mieszkaniu rozległo się stukanie do drzwi.
Poderwał się rozproszony i rozejrzał. Niepewnie podszedł do drzwi i przez
judasza spojrzał na korytarz. Changhyun. Na jego widok poczuł ulgę i otworzył
drzwi brunetowi.
- Coś się stało? – spytał mierząc gościa wzrokiem i wtedy
dostrzegł wyglądającą zza niego, niewysoką szatynkę o ciepłym uśmiechu. – Och…
-wyrwało mu się.
- Słuchaj… taka sprawa… - Ricky podrapał się po głowie. –
Padła nam ciepła woda… Wiem, że to nie odpowiednie, ale moglibyśmy skorzystać z
Twojej łazienki? Muszę skorzystać, a za chwilę lecę na trening, gram w nogę…
Wiesz… - uśmiechnął się szeroko – A to jest właśnie Ana, moja dziewczyna.
Szatynka uśmiechnęła się ciepło i lekko skłoniła głową.
Byunhun również się uśmiechnął i zaprosił ich do środka, od razu zamykając
drzwi do kuchni. Wskazał na drugie drzwi po lewej.
- To łazienka. – Changhyun zniknął za mahoniowymi drzwiami
zostawiając Anę i L.Joe samych. Dziewczyna uśmiechnęła się lekko i rozejrzała
po korytarzu.
- A gdzie Twoja dziewczyna? –spytała nagle – Naprawdę chciałabym
ją poznać.
- Um.. Nie ma jej w tej chwili. Przykro mi, na pewno jeszcze
będziesz miała okazję ją poznać. – Byunhyun wymusił uśmiech i zaprosił Anę do
salonu. – Usiądź. Napijesz się czegoś? Woda? Herbata?
- Masz może sok? – uśmiechnęła się.
- Jasne, zaraz przyniosę. – zniknął w kuchni i zabrał się za
nalewanie napoju. Nagle usłyszał za sobą kroki. Jego serce zabiło mocniej, a on
odwrócił się gwałtownie. Ana stała na środku kuchni i rozglądała się po niej
uważnie.
- Ładnie tu. – stwierdziła i zatrzymała wzrok na dębowych
drzwiach. – Och, drzwi dębowe. Ale mają fajny kształt! – podbiegła do nich i
zaczęła je oglądać. Były one w kształcie płaskiego „s” i miały starą, metalową
klamkę z grawerowanymi wzrokami, rzadko spotykaną we współczesnych czasach.
L.Joe podszedł do niej pospiesznie i odciągnął ją od drzwi stając między nią a
tajemniczym pomieszczeniem.
- Mogłabyś wrócić do salonu, proszę? – spytał oschle.
Dziewczyna lekko zakłopotana przytaknęła mu
i wróciła na swoje wcześniejsze miejsce na kanapie. Byunghun przyniósł
jej sok i usiadł naprzeciwko niej. Changhyun wyparował z łazienki jak oparzony
i wpadł do salonu z szerokim uśmiechem.
- No, to ja lecę kochanie – pocałował szatynkę i spojrzał na
L.Joe. – To widzimy się później sąsiedzie! – rzucił na dowidzenia i zniknął za
drzwiami wyjściowymi. Byunhun miał tylko nadzieję, że Ana szybko weźmie ten
prysznic i zostawi go samego, aby nie musiał martwić się o bezpieczeństwo swoje
i piaskowej damy śpiącej w zamkniętej komnacie.
- Jak ma na imię Twoja dziewczyna? – spytała szatynka
dopijając sok.
- Joy. – odparł krótko obserwując jak opróżnia szklane
naczynie.
- Bardzo oryginalnie. Ładnie – przyznała i podniosła się z
siedzenia – dobra, bo czuję się co najmniej dziwnie. Jakbyś dawał mi do
zrozumienia, że nie chcesz żebym tutaj była…
- Och… - Byunhunowi zrobił się głupio. – To nie tak… Po
prostu.. Mam pewien dość poważny problem i nie mam głowy do sąsiadów, wybacz.
To nie tak, że Ciebie tutaj nie chcę.
- Ok, rozumiem. A mogę jakoś pomóc? – spytała z troską.
- Raczej nie, ale dzięki za dobre chęci. – uśmiechnął się i
widząc jak dziewczyna znika w łazience sam poszedł do kuchni i usiadł przy stole
czekając, aż skończy kąpiel.
Usłyszał dźwięk otwieranych drzwi łazienkowych, więc
poderwał się z miejsca i ruszył w stronę korytarza, aby uniknąć kolejnego
zetknięcia się Any z jego kuchnią. Szatynka uśmiechnęła się serdecznie i
zarzuciła ręcznik na szyję, aby mokre włosy nie moczyły jej ubrania.
- Jeszcze raz wielkie dzięki za użyczenie łazienki. Mam
nadzieję, że jutro będzie już z naszą wodą wszystko w porządku. – L.Joe
przytaknął i odprowadził ją do drzwi. – Jakbyś potrzebował się komuś wygadać,
czy poradzić, to wal śmiało. Wystarczy, że zapukasz do drzwi naprzeciwko i
zawsze służę pomocą.
- Dziękuję, zapamiętam. – poczuł się dziwnie. Pierwszy raz w
życiu czuł taką szczerość i ciepło od obcej mu osoby. Nigdy wcześniej nie miał
z czymś takim do czynienia. W zamyśleniu zamknął drzwi i sam poszedł do salonu,
aby odpocząć i przemyśleć wszystko. Co miał zrobić? Jak to wszystko przetrwać?
Jak naprawić szkody i zrehabilitować się u Minsoo? Nie miał pojęcia od czego
zacząć… Tyle pytań… Tyle niewiadomych i tyle do zrobienia na najbliższy czas.
Kiedy miał tego wszystkiego dokonać? Czuł się coraz bardziej zagubiony…
5 komentarzy:
Pierwsza. ^^
A więc no jestem pozytywnie zaskoczona tym chapterem. :D Bo nie przepadam za bardzo za elementami fantasy, ale scena z bluszczem byłą spoko. :D
Ogólnie dobrze się czytało. ^ ^
Trochę krótko ale to już jest usprawiedliwione. :P
W głowie mam tylko jeden wielki znak zapytania:
ŻE CO JA CZYTAM?!
O_O
Powiem Ci, że będę czekała na dalszy rozwój wydarzeń bo zapowiada się co najmniej ciekawie. o.o
POKÓJ. AHA O_O
Kojarzy mi się to nie wiadomo dlaczego z jednym teledyskiem SNSD ;-; ... D: No i z ostatnim 100% XD Więc jest dobrze ♥ ;-; JA CHCĘ DALEJ. WOJNA SĄSIEDZKA XD hahaha.
Joy mi się kojarzy z filmem który oglądałam jak byłam mała, że aż mam ochotę go obejrzeć, lecz nie pamiętam tytuły ;;;;
Minsoo i moje dreszcze XD
Jestem ciekawa co dalej :3
/tuchii
Prześlij komentarz