Tytuł: Illusion
Zespół: EXO
Jesienne wieczory zawsze wydawały jej się czasem na głębsze przemyślenia. Nie lubiła zostawiać spraw na później. Jeśli miała coś zrobić, robiła to od razu. Nawet jeśli te rzeczy były spontaniczne. W momencie, gdy o nich myślała, od razu musiała je wykonać. Tak było też tego wieczoru. Spacerowała po nowojorskich ulicach i oglądała wystawy, które powoli zaczynały zamieniać się w miejsca zaopatrzone tylko i wyłącznie świąteczne ozdoby. Uśmiechała się na widok ekspedientek, które zmieniały dekoracje na wystawach, przyklejały świąteczne ozdoby, malowały płatki śniegu i gwiazdy sztucznym śniegiem na szybach i w całym tym szaleństwie później niemalże same zapominały przyozdobić własne domy. Mijała właśnie budynek teatru, kiedy jeden z plakatów przykuł jej uwagę. Zatrzymała się i przyjrzała dokładniej. W głównym bohaterze sztuki baletowej było coś, co ją zaintrygowało..
- Jest grana dzisiaj... - szepnęła sama do siebie zawieszając wzrok na dacie spektaklu. Zerknęła na godzinę. Do rozpoczęcia miała jeszcze niecałe dziesięć minut. Wbiegła pospiesznie do wnętrza teatru i podeszła do kasy. - Dobry wieczór. Są jeszcze bilety na dzisiejszą sztukę baletową?
- Są, ależ się panience udało. Został mi ostatni bilet, ale zwykły. Bez żadnych ulg, a widzę, że jesteś chyba studentką. - odpowiedziała przemiła starsza kobieta za szybką.
- Tak, tak. Ale to nic, poproszę ten bilet. - zapłaciła należytą sumę i wzięła od kobiety bilet. Weszła na salę już po rozpoczęciu. Nie zniechęciło jej to jednak do tego, aby przejść do jednego z pierwszych rzędów, gdzie dostrzegła dwa wolne miejsce. Usiadła i założyła nogę na nogę. Wyprostowała się, a ręce oparła na miękkich, obitych granatowym materiałem podłokietnikach. Scena była odsłonięta, po sali rozległa się piosenka "I see you" Leony Lewis. Na sam jej dźwięk poczuła, jak jej krew zaczęła wrzeć w żyłach. Po chwili na scenie pojawiły się dwie postacie, jak zdążyła odczytać z plakatu, grali dwie główne role. Jedną z osób był właśnie on. Miał niesamowitą grację, a jego swobodne ruchy były przepełnione magią.. Kiedy tańczył, emanowała z niego niesamowita energia, a każdy najdrobniejszy krok, był jak uwolnienie pasji, która aż w nim pulsowała. Przechyliła się nieco w przód, jakby to dało jej możliwość lepszego widzenia tancerza. Siedziała z otwartą buzią, a oczy zaszły jej łzami, gdy ostatni akt zakończył się śmiercią zrozpaczonego tancerza. Kiedy po zakończonym spektaklu podszedł na krawędź sceny, aby się ukłonić, to zawiesił na niej swój wzrok. Patrzyli na siebie przez dłuższy moment, ale gdy dziewczyna zamrugała nerwowo jego wzrok uciekł na czubki jego nagich stóp.
Kiedy wyszła z teatru, zatrzymała się na schodach i zaczęła wpatrywać w odległe niebo, skryte między gigantycznymi wieżowcami. Po dłuższej chwili mrużenia oczu dostrzegła blade światło gwiazd. Uśmiechnęła się i spokojnym krokiem poszła do domu.
Dopiero kładąc się spać zdała sobie sprawę, że wciąż myśli o nim i o jego oczach.
- Tańczysz, prawda? - zapytała Lena, obserwując Jongina kątem oka. Sączyła powoli zielonego drinka przez niebieską słomkę, a jej usta wówczas układały się w perfekcyjny kształt.
Szatyn przytaknął.
- Skąd wiedziałaś?
- Byłam na ostatnim spektaklu, w którym występowałeś.. - wzruszyła ramionami - Widziałam jak tańczysz, lubisz to..
Jongin oparł głowę na dłoni, obserwując nowo poznaną towarzyszkę. Jej usta były malinowe, a skóra idealnie blada, jedynie na jej policzkach kwitły rumieńce. Uznałby ją za definicję perfekcji, jednak ten tytuł zawsze przypisywał swojej siostrze.
- Balet? - zaśmiał się Jongin. - Owszem, choć zaczęło się od hip hop'u.
- Żartujesz... - zaśmiała się, a jej dźwięczny śmiech rozniósł się echem po jego głowie.
- Nie, zacząłem od hip hop'u, przez różne gatunki, teraz zatrzymałem się na balecie, bo to on odzwierciedla najlepiej moje emocje. Ale mogę tańczyć wszystko. - odparł z uśmiechem. - Często tutaj przychodzisz? - zapytał, odbiegając od nawiązanego wcześniej tematu. Lena wzruszyła ramionami. Przez moment jakby obliczała coś w głowie, a potem znów zwróciła wzrok na szatyna.
- Nie, nie należę do osób, które spędzają swój wolny czas w klubach. Czasami jestem tutaj na siłę, kiedy ktoś znajomy mnie tutaj zaprasza, a czasem po prostu przychodzę, bo mają tu naprawdę świetne drinki.
Światła i dźwięki nocy przebijały się przez wszechobecną ciemność i ciszę, kiedy Jongin i Lena kołysali się niebezpiecznie na krawężniku z rękoma szeroko rozłożonymi dla utrzymania równowagi. Centymetry dzieliły ich od asfaltowej szosy i kilka metrów od apartamentu Jongina.
- Będziemy u Ciebie pić tequilę? I nauczysz mnie podstawowych kroków w balecie? - zapytała dziewczyna, zeskakując z krawężnika. Popatrzyła na wyższego od siebie szatyna i zmrużyła oczy, jakby żółte światło ulicznej latarni było zbyt jasne dla jej oczu.
- Mogę nauczyć Cię czegoś teraz. - stwierdził chłopak, po czym ukłonił się nisko przed Leną. To nie był zwykły ukłon. To sztuka.
- I to wszystko? - zaśmiała się.
- Tak. To reverence.
Drzwi rozsunęły się z szumem, kiedy podeszli bliżej. Szybka wędrówka do windy i kilka minut bezkresnej podróży na ostatnie piętro. Ciche "ding" i winda zatrzymała się naprzeciwko drzwi apartamentu Jongina. Chłopak zatrzymał się przy nich, wyjął klucze z kieszeni spodni i przekręcił je w zamku. Lena nieco oszołomiona weszła do środka, wodząc wzrokiem na prawo i lewo.
- Napijesz się czegoś? - spytał rzucając kurtkę na szafkę przy drzwiach wejściowych.
- Nie, na razie dziękuję. - odparła cicho. Przez chwile po prostu stali w ciszy, patrząc na siebie nawzajem i być może próbując dostrzec w sobie inne osoby. Jongin przyprowadził do domu dziewczynę, którą znał zaledwie kilka godzin, a ona po tak krótkim czasie tak po prostu dała mu się tutaj przyprowadzić.
Być może w tej dziewczynie było coś..
Coś co przyćmiło racjonalne myślenie.
Być może to w nim było coś..
Coś, co pozwoliło jej zaufać mu bezkreśnie.
Być może oboje...
Szybkim krokiem zmniejszył odległość między sobą a Leną i położywszy dłonie na jej mlecznych policzkach, które teraz spłonęły rumieńcem, wpił się w jej pełne wargi.
Jego usta były ciepłe i miękkie, jakby po jego wargach wciąż plątało się ostatnie, wypowiedziane słowo.
Lena zamknęła oczy i pozwoliła, aby zostawił na jej ustach odcisk swoich, pozwoliła sobie na to, aby się od nich uzależnić. Wszystko się rozpłynęło, a czas stanął w miejscu. Jakby nigdy miał już nie płynąć.
Oderwali się od siebie dopiero, gdy szatyn złapał za dół jej bluzki i zwinnym ruchem zdjął ją z dziewczyny przez głowę...
Poranne słońce wdarło się do pokoju przez nie do końca zasłonięte długie, kremowe żałosny. Otworzyła zaspane oczy i ziewnęła. Przeciągnęła się na łóżku i podniosła na łokciach podziwiając apartament chłopaka. Chciała ponownie zobaczyć jego czekoladowe oczy, więc chciała jak najszybciej go obudzić. Spojrzała w jego stronę i łóżko w jego miejscu okazało się być puste.
- Jongin? - zawołała, jednak odpowiedziała jej głucha cisza. Wstała i zakładając na stopy kapcie poszła rozejrzeć się po apartamencie. - Jongin, to nie jest zabawne...
Kiedy weszła do pustego salonu, podeszła zrezygnowana do dużych szklanych szyb, które były odpowiednikiem okien. Uśmiechnęła się na wspomnienie, które przywołały. Zawsze marzył, aby mieć takie w swoim domu, więc dlatego dużo naszukali się, aby znaleźć odpowiedni apartament. Zdezorientowana odwróciła się i dostrzegła na komodzie zdjęcia w ramkach. Zmarszczyła brwi i podeszła bliżej. Wzięła do rąk jedno z nich i zaczęła przyglądać się parze na zdjęciu. Jongin miał tam piękny uśmiech. To było podczas ich letnich wakacji w Wenecji. Poczuła zażenowanie. To nie tłumaczy tego, że nadal nie wie, gdzie jest jej ukochany. Usłyszała dźwięk przekręcanych kluczy w drzwiach. Rozpromieniła się i wybiegła do korytarza. Jakże wielkie rozczarowanie spotkało ją widząc w drzwiach swojego przyjaciela, a nie osobę, której szuka.
- Kyungsoo... - wymamrotała niewyraźnie.
- Cześć mała - rzucił z uśmiechem - przyniosłem świeże bułki. Są jeszcze ciepłe, chodź, zrobię Ci śniadanie. - złapał ją za rękę i pociągnął do kuchni.
Posadził ją przy blacie, a sam wziął się za przygotowywanie posiłku. Robił to z niesamowitą lekkością, jakby robił to całe swoje życie. Lena przyglądała mu się uważnie.
- Lena? - usłyszała nagle swoje imię. Spojrzała na chłopaka pochylającego się przed nią nad blatem. - Wszystko w porządku?
- Kyungsoo... powiedz mi.
- Tak?
- Gdzie jest Jongin? - na to pytanie w apartamencie zapadła głucha cisza. Trwali tak przez dłuższą chwilę, a Lena wpatrywała się w przyjaciela mrugając tylko co jakiś czas. Kyungsoo wypuścił ciężko powietrze z płuc, odłożył nóż do smarowania i obszedł blat. Stanął obok Leny, złapał ją za rękę i zaprowadził do salonu. Posadził ją na sofie, a sam przykucnął przy jej nogach. Ujął w dłonie drobne palce dziewczyny i czując jakie są zimne zaczął je lekko pocierać i dmuchać na nie, by je ogrzać.
- Kyungsoo? - chłopak spojrzał na nią spod wachlarzy czarnych rzęs. - Dlaczego mi nie odpowiedziałeś? Gdzie jest Jongin?
- Był tutaj ? - spytał drętwo.
- Tak, obiecał, że pokaże mi kilka podstawowych kroków w balecie, a skończyło się tylko na reverence.
- To niesamowite, że pamiętasz takie szczegóły, a o najważniejszym zapomniałaś..
- Co masz na myśli? O czym nie pamiętam? - spytała zdezorientowana.
- Sam się sobie dziwię, że mam jeszcze na to siły, aby codziennie powtarzać z Tobą ten sam temat... - szepnął, a Lena otworzyła szerzej oczy. Kyungsoo usiadł obok niej, wciąż trzymając jej drobne, chude dłonie. - Lena - szepnął. - Jongina już nie ma...
- Co? - wymamrotała.
- Wpadłaś w błędne koło. Codziennie pytasz o to samo... - jęknął. - Codziennie pytasz gdzie on jest... Ja już nawet nie wiem, jak mam Ci to mówić. Zrozum, dla mnie to nic przyjemnego mówić Ci codziennie, że on... Codziennie patrzeć jak płaczesz i wpadasz w panikę...Aż w końcu zasypiasz wykończona własnym płaczem. A rano w nadziei, że będzie lepiej, wracam do domu z bułkami, a Ty znowu czekasz na mnie przy drzwiach, znowu obserwujesz moje poczynania w kuchni i znowu pytasz o to, gdzie on jest...
- Jeśli go nie ma tutaj, to gdzie jest? - spytała przerywając mu. - Dlaczego nie zabrał mnie ze sobą?
- On był chory. Pamiętasz? - pokręciła głową marszcząc nos. - Lena... Jego już nie ma... Boże, ile razy jeszcze będę musiał Ci to mówić... - kiedy w końcu dotarły do niej słowa bruneta, z jej oczy polał się wodospad słonych łez. - Chryste,naprawdę chcę, żebyś już nie musiała płakać...
- Dlaczego mnie zostawił? - szlochała. - Jak mógł odejść beze mnie... Nie, nie, nie! Powiedz, że on wróci. Prawda? Kyungsoo... On wróci?
- Nie Lena, on już nie wróci...
Poranne słońce wdarło się do pokoju przez nie do końca zasłonięte długie, kremowe żałosny. Otworzyła zaspane oczy i ziewnęła. Przeciągnęła się na łóżku i podniosła na łokciach podziwiając apartament chłopaka. Chciała ponownie zobaczyć jego czekoladowe oczy, więc chciała jak najszybciej go obudzić. Spojrzała w jego stronę, ale w tamtym miejscu leżał brunet i wpatrywał się w nią smutnymi, czekoladowymi oczami..
- Kyungsoo...
- Dzień dobry, mała.
- Gdzie jest Jongin?
Zespół: EXO
Jesienne wieczory zawsze wydawały jej się czasem na głębsze przemyślenia. Nie lubiła zostawiać spraw na później. Jeśli miała coś zrobić, robiła to od razu. Nawet jeśli te rzeczy były spontaniczne. W momencie, gdy o nich myślała, od razu musiała je wykonać. Tak było też tego wieczoru. Spacerowała po nowojorskich ulicach i oglądała wystawy, które powoli zaczynały zamieniać się w miejsca zaopatrzone tylko i wyłącznie świąteczne ozdoby. Uśmiechała się na widok ekspedientek, które zmieniały dekoracje na wystawach, przyklejały świąteczne ozdoby, malowały płatki śniegu i gwiazdy sztucznym śniegiem na szybach i w całym tym szaleństwie później niemalże same zapominały przyozdobić własne domy. Mijała właśnie budynek teatru, kiedy jeden z plakatów przykuł jej uwagę. Zatrzymała się i przyjrzała dokładniej. W głównym bohaterze sztuki baletowej było coś, co ją zaintrygowało..
- Jest grana dzisiaj... - szepnęła sama do siebie zawieszając wzrok na dacie spektaklu. Zerknęła na godzinę. Do rozpoczęcia miała jeszcze niecałe dziesięć minut. Wbiegła pospiesznie do wnętrza teatru i podeszła do kasy. - Dobry wieczór. Są jeszcze bilety na dzisiejszą sztukę baletową?
- Są, ależ się panience udało. Został mi ostatni bilet, ale zwykły. Bez żadnych ulg, a widzę, że jesteś chyba studentką. - odpowiedziała przemiła starsza kobieta za szybką.
- Tak, tak. Ale to nic, poproszę ten bilet. - zapłaciła należytą sumę i wzięła od kobiety bilet. Weszła na salę już po rozpoczęciu. Nie zniechęciło jej to jednak do tego, aby przejść do jednego z pierwszych rzędów, gdzie dostrzegła dwa wolne miejsce. Usiadła i założyła nogę na nogę. Wyprostowała się, a ręce oparła na miękkich, obitych granatowym materiałem podłokietnikach. Scena była odsłonięta, po sali rozległa się piosenka "I see you" Leony Lewis. Na sam jej dźwięk poczuła, jak jej krew zaczęła wrzeć w żyłach. Po chwili na scenie pojawiły się dwie postacie, jak zdążyła odczytać z plakatu, grali dwie główne role. Jedną z osób był właśnie on. Miał niesamowitą grację, a jego swobodne ruchy były przepełnione magią.. Kiedy tańczył, emanowała z niego niesamowita energia, a każdy najdrobniejszy krok, był jak uwolnienie pasji, która aż w nim pulsowała. Przechyliła się nieco w przód, jakby to dało jej możliwość lepszego widzenia tancerza. Siedziała z otwartą buzią, a oczy zaszły jej łzami, gdy ostatni akt zakończył się śmiercią zrozpaczonego tancerza. Kiedy po zakończonym spektaklu podszedł na krawędź sceny, aby się ukłonić, to zawiesił na niej swój wzrok. Patrzyli na siebie przez dłuższy moment, ale gdy dziewczyna zamrugała nerwowo jego wzrok uciekł na czubki jego nagich stóp.
Kiedy wyszła z teatru, zatrzymała się na schodach i zaczęła wpatrywać w odległe niebo, skryte między gigantycznymi wieżowcami. Po dłuższej chwili mrużenia oczu dostrzegła blade światło gwiazd. Uśmiechnęła się i spokojnym krokiem poszła do domu.
Dopiero kładąc się spać zdała sobie sprawę, że wciąż myśli o nim i o jego oczach.
***
- Tańczysz, prawda? - zapytała Lena, obserwując Jongina kątem oka. Sączyła powoli zielonego drinka przez niebieską słomkę, a jej usta wówczas układały się w perfekcyjny kształt.
Szatyn przytaknął.
- Skąd wiedziałaś?
- Byłam na ostatnim spektaklu, w którym występowałeś.. - wzruszyła ramionami - Widziałam jak tańczysz, lubisz to..
Jongin oparł głowę na dłoni, obserwując nowo poznaną towarzyszkę. Jej usta były malinowe, a skóra idealnie blada, jedynie na jej policzkach kwitły rumieńce. Uznałby ją za definicję perfekcji, jednak ten tytuł zawsze przypisywał swojej siostrze.
- Balet? - zaśmiał się Jongin. - Owszem, choć zaczęło się od hip hop'u.
- Żartujesz... - zaśmiała się, a jej dźwięczny śmiech rozniósł się echem po jego głowie.
- Nie, zacząłem od hip hop'u, przez różne gatunki, teraz zatrzymałem się na balecie, bo to on odzwierciedla najlepiej moje emocje. Ale mogę tańczyć wszystko. - odparł z uśmiechem. - Często tutaj przychodzisz? - zapytał, odbiegając od nawiązanego wcześniej tematu. Lena wzruszyła ramionami. Przez moment jakby obliczała coś w głowie, a potem znów zwróciła wzrok na szatyna.
- Nie, nie należę do osób, które spędzają swój wolny czas w klubach. Czasami jestem tutaj na siłę, kiedy ktoś znajomy mnie tutaj zaprasza, a czasem po prostu przychodzę, bo mają tu naprawdę świetne drinki.
*
Światła i dźwięki nocy przebijały się przez wszechobecną ciemność i ciszę, kiedy Jongin i Lena kołysali się niebezpiecznie na krawężniku z rękoma szeroko rozłożonymi dla utrzymania równowagi. Centymetry dzieliły ich od asfaltowej szosy i kilka metrów od apartamentu Jongina.
- Będziemy u Ciebie pić tequilę? I nauczysz mnie podstawowych kroków w balecie? - zapytała dziewczyna, zeskakując z krawężnika. Popatrzyła na wyższego od siebie szatyna i zmrużyła oczy, jakby żółte światło ulicznej latarni było zbyt jasne dla jej oczu.
- Mogę nauczyć Cię czegoś teraz. - stwierdził chłopak, po czym ukłonił się nisko przed Leną. To nie był zwykły ukłon. To sztuka.
- I to wszystko? - zaśmiała się.
- Tak. To reverence.
*
Drzwi rozsunęły się z szumem, kiedy podeszli bliżej. Szybka wędrówka do windy i kilka minut bezkresnej podróży na ostatnie piętro. Ciche "ding" i winda zatrzymała się naprzeciwko drzwi apartamentu Jongina. Chłopak zatrzymał się przy nich, wyjął klucze z kieszeni spodni i przekręcił je w zamku. Lena nieco oszołomiona weszła do środka, wodząc wzrokiem na prawo i lewo.
- Napijesz się czegoś? - spytał rzucając kurtkę na szafkę przy drzwiach wejściowych.
- Nie, na razie dziękuję. - odparła cicho. Przez chwile po prostu stali w ciszy, patrząc na siebie nawzajem i być może próbując dostrzec w sobie inne osoby. Jongin przyprowadził do domu dziewczynę, którą znał zaledwie kilka godzin, a ona po tak krótkim czasie tak po prostu dała mu się tutaj przyprowadzić.
Być może w tej dziewczynie było coś..
Coś co przyćmiło racjonalne myślenie.
Być może to w nim było coś..
Coś, co pozwoliło jej zaufać mu bezkreśnie.
Być może oboje...
Szybkim krokiem zmniejszył odległość między sobą a Leną i położywszy dłonie na jej mlecznych policzkach, które teraz spłonęły rumieńcem, wpił się w jej pełne wargi.
Jego usta były ciepłe i miękkie, jakby po jego wargach wciąż plątało się ostatnie, wypowiedziane słowo.
Lena zamknęła oczy i pozwoliła, aby zostawił na jej ustach odcisk swoich, pozwoliła sobie na to, aby się od nich uzależnić. Wszystko się rozpłynęło, a czas stanął w miejscu. Jakby nigdy miał już nie płynąć.
Oderwali się od siebie dopiero, gdy szatyn złapał za dół jej bluzki i zwinnym ruchem zdjął ją z dziewczyny przez głowę...
*
Poranne słońce wdarło się do pokoju przez nie do końca zasłonięte długie, kremowe żałosny. Otworzyła zaspane oczy i ziewnęła. Przeciągnęła się na łóżku i podniosła na łokciach podziwiając apartament chłopaka. Chciała ponownie zobaczyć jego czekoladowe oczy, więc chciała jak najszybciej go obudzić. Spojrzała w jego stronę i łóżko w jego miejscu okazało się być puste.
- Jongin? - zawołała, jednak odpowiedziała jej głucha cisza. Wstała i zakładając na stopy kapcie poszła rozejrzeć się po apartamencie. - Jongin, to nie jest zabawne...
Kiedy weszła do pustego salonu, podeszła zrezygnowana do dużych szklanych szyb, które były odpowiednikiem okien. Uśmiechnęła się na wspomnienie, które przywołały. Zawsze marzył, aby mieć takie w swoim domu, więc dlatego dużo naszukali się, aby znaleźć odpowiedni apartament. Zdezorientowana odwróciła się i dostrzegła na komodzie zdjęcia w ramkach. Zmarszczyła brwi i podeszła bliżej. Wzięła do rąk jedno z nich i zaczęła przyglądać się parze na zdjęciu. Jongin miał tam piękny uśmiech. To było podczas ich letnich wakacji w Wenecji. Poczuła zażenowanie. To nie tłumaczy tego, że nadal nie wie, gdzie jest jej ukochany. Usłyszała dźwięk przekręcanych kluczy w drzwiach. Rozpromieniła się i wybiegła do korytarza. Jakże wielkie rozczarowanie spotkało ją widząc w drzwiach swojego przyjaciela, a nie osobę, której szuka.
- Kyungsoo... - wymamrotała niewyraźnie.
- Cześć mała - rzucił z uśmiechem - przyniosłem świeże bułki. Są jeszcze ciepłe, chodź, zrobię Ci śniadanie. - złapał ją za rękę i pociągnął do kuchni.
Posadził ją przy blacie, a sam wziął się za przygotowywanie posiłku. Robił to z niesamowitą lekkością, jakby robił to całe swoje życie. Lena przyglądała mu się uważnie.
- Lena? - usłyszała nagle swoje imię. Spojrzała na chłopaka pochylającego się przed nią nad blatem. - Wszystko w porządku?
- Kyungsoo... powiedz mi.
- Tak?
- Gdzie jest Jongin? - na to pytanie w apartamencie zapadła głucha cisza. Trwali tak przez dłuższą chwilę, a Lena wpatrywała się w przyjaciela mrugając tylko co jakiś czas. Kyungsoo wypuścił ciężko powietrze z płuc, odłożył nóż do smarowania i obszedł blat. Stanął obok Leny, złapał ją za rękę i zaprowadził do salonu. Posadził ją na sofie, a sam przykucnął przy jej nogach. Ujął w dłonie drobne palce dziewczyny i czując jakie są zimne zaczął je lekko pocierać i dmuchać na nie, by je ogrzać.
- Kyungsoo? - chłopak spojrzał na nią spod wachlarzy czarnych rzęs. - Dlaczego mi nie odpowiedziałeś? Gdzie jest Jongin?
- Był tutaj ? - spytał drętwo.
- Tak, obiecał, że pokaże mi kilka podstawowych kroków w balecie, a skończyło się tylko na reverence.
- To niesamowite, że pamiętasz takie szczegóły, a o najważniejszym zapomniałaś..
- Co masz na myśli? O czym nie pamiętam? - spytała zdezorientowana.
- Sam się sobie dziwię, że mam jeszcze na to siły, aby codziennie powtarzać z Tobą ten sam temat... - szepnął, a Lena otworzyła szerzej oczy. Kyungsoo usiadł obok niej, wciąż trzymając jej drobne, chude dłonie. - Lena - szepnął. - Jongina już nie ma...
- Co? - wymamrotała.
- Wpadłaś w błędne koło. Codziennie pytasz o to samo... - jęknął. - Codziennie pytasz gdzie on jest... Ja już nawet nie wiem, jak mam Ci to mówić. Zrozum, dla mnie to nic przyjemnego mówić Ci codziennie, że on... Codziennie patrzeć jak płaczesz i wpadasz w panikę...Aż w końcu zasypiasz wykończona własnym płaczem. A rano w nadziei, że będzie lepiej, wracam do domu z bułkami, a Ty znowu czekasz na mnie przy drzwiach, znowu obserwujesz moje poczynania w kuchni i znowu pytasz o to, gdzie on jest...
- Jeśli go nie ma tutaj, to gdzie jest? - spytała przerywając mu. - Dlaczego nie zabrał mnie ze sobą?
- On był chory. Pamiętasz? - pokręciła głową marszcząc nos. - Lena... Jego już nie ma... Boże, ile razy jeszcze będę musiał Ci to mówić... - kiedy w końcu dotarły do niej słowa bruneta, z jej oczy polał się wodospad słonych łez. - Chryste,naprawdę chcę, żebyś już nie musiała płakać...
- Dlaczego mnie zostawił? - szlochała. - Jak mógł odejść beze mnie... Nie, nie, nie! Powiedz, że on wróci. Prawda? Kyungsoo... On wróci?
- Nie Lena, on już nie wróci...
*
Poranne słońce wdarło się do pokoju przez nie do końca zasłonięte długie, kremowe żałosny. Otworzyła zaspane oczy i ziewnęła. Przeciągnęła się na łóżku i podniosła na łokciach podziwiając apartament chłopaka. Chciała ponownie zobaczyć jego czekoladowe oczy, więc chciała jak najszybciej go obudzić. Spojrzała w jego stronę, ale w tamtym miejscu leżał brunet i wpatrywał się w nią smutnymi, czekoladowymi oczami..
- Kyungsoo...
- Dzień dobry, mała.
- Gdzie jest Jongin?
3 komentarze:
;płacze; Pierwszy ff i na pewno nie bd ostatnim. Już kocham Twój styl pisania!
Co do historii, to z reguły nie lubie oneshotów(z racji ich długości), ale ten jest pełen emocji i świetnie sie czyta. Jeszcze dodam na koniec, muzyka pasuje idealnie ^^
Czekam na coś dłuższego *.*
Jezu, jestem w szoku... To było takie delikatne, subtelne i urzekające.<3 Piękne jednym słowem. ^^
O matko.. ㅠㅠ to takie piękne i takie smutne.. najbardziej mi żal Kyungsoo że codziennie musiał mówic m tym samym przykrym wydarzeniu.. Biedna Lenka... ;;;; Noise jesteś genialna w pisaniu <3
Prześlij komentarz